Nie zmuszam do komentowania. Proszę
tylko abyś nacisnął/nacisnęła guzik reakcji
na końcu posta ♥
Spacerowałam pustą uliczką mojego ukochanego miasta. To tutaj się urodziłam, wychowałam i zdobyłam przyjaciół. Nigdy nie pomyślałabym, że przyjdzie mi się pożegnać z Londynem, ale cóż wszystkie decyzje do moich osiemnastych urodzin podejmują rodzice. Jutro, jak się domyślam, zaznam gigantycznej awantury ze strony swojej matki. Będzie rzucać do taty oskarżenia na wiatr, typu: Na za dużo jej pozwalasz, źle ją wychowujesz, to twoja wina, że zrobiła sobie kolczyka w języku, tatuaż na nadgarstku i to przez ciebie zaczęła swój okres buntu, a i jeszcze jedno - doprowadziłeś do tego, że zaczęła wyznawać szatańską wiarę.
Właśnie taka jest moja matka, o wszystko oskarża tatę, ale może coś wam uświadomię. Wy wszyscy, którzy jesteście w mojej głowie i podsłuchujecie myśli - nie jestem satanistką, nie przechodzę okresu buntu i nie jestem emo. Mój pentagram na nadgarstku to upodobanie zaczerpnięte z Kuroshitsuji, mój kolczyk w języku to moje marzenie z dzieciństwa (ciocia taki miała), a moje aroganckie zachowanie wobec matki to codzienność. Tej kobiety i tak w ogóle nie powinnam nazywać matką. Gdy miałam trzy lata zostawiła tatę i mnie dla jakiegoś polskiego alfonsa i nie odwiedzała przez dziesięć lat. Zadzwoniła w moje szóste urodziny i tak ciągle - jeden telefon na 365, 366 dni. Jak miałam 13 lat raczyła się pojawić, oczywiście z tysiącami pretensji w kierunku ojca, który poświęcał mi cały swój czas, kochał mnie i pracował ciężko, abym miała dobrze. W gruncie rzeczy - udało mu się. Ma teraz sieć firm w czterech różnych krajach i jestem z niego ogromnie dumna. Tak więc matka mało dla mnie znaczy, nie czuje do niej żadnego głębokiego uczucia, które każda córka powinna żywić do matki. Czuję się z tym w porządku, jednak wyjazd do Polski nie wróży dobrze. Będę musiała ją odwiedzać i u niej nocować, a w domu ma tego swojego męża i dwójkę dzieci, a z tego co wiem jej "synek" jest w moim wieku. Coś czuję, że się nie dogadamy. Z sekundy na sekundę coraz bardziej robiło mi się zimno i coraz bardziej odczuwałam głód. Szybko przebiegłam przez mało ruchliwą ulicę i weszłam do małego żółtego domku jednorodzinnego.
-Cześć tato! - krzyknęłam wieszając płaszczyk na wieszaku.
-Cześć kochanie. Długo cię nie było. - spojrzał na mnie znad gazety i zaśmiał się na widok mokrych od śniegu skarpetek.
-W tym nie ma nic śmiesznego tato. Wlazłam w jakąś górę śniegu bo nie chciało się im zgarnąć z uliczki. - uśmiechnęłam się szeroko i wstawiłam kubek z mlekiem do mikrofalówki.
-Jest niedziela Amanda, więc nie dziw się, że nie zgarnęli. Lepiej biegnij przebrać te skarpetki, bo się przeziębisz. - jeszcze raz prześwidrował mnie wzrokiem.
-Dobrze. - odpowiedziałam i poszłam szybkim krokiem do swojego pokoju. Tak bardzo chciałam już otulić się kocem i napić się gorącego kakao.
***
Od pół godziny siedzieliśmy w samolocie i graliśmy w różne gry. Byłam już o krok od zobaczenia rodzinnego miasta mojego dziadka. Pomijając fakt, że jest tam mama jestem bardzo podekscytowana. Już nawet pogodziłam się z tym, że będą padać w moją stronę uwagi na temat mojego akcentu i ciężkości w wymowie polskiego.
-Rozmawiałaś z Robim przed wyjazdem? - zapytała nagle tata. Dlaczego zaczął ten temat?
-Nie, a dlaczego pytasz? - pokręciłam głową i spojrzałam na kartkę - A10
-Trafiony, zatopiony. Pytam bo ostatnio nie widziałem, żebyś się z nim widywała.
-Bo nie widywałam. - westchnęłam wiedząc, że i tak w końcu się poddam i mu opowiem - Miesiąc temu Robi zabrał mnie na parapetówkę jakiegoś swojego znajomego. Kiedy się tam zjawiliśmy od razu zniknął w tłumie, a ja poszłam do baru po colę. Po jakiś piętnastu minutach przysiadł się do mnie Jake, ten koleś od parapetówki i zaproponował taniec, więc się zgodziłam. No i potem jak tak dobrze się z nim bawiłam i zaczęliśmy bardziej się rozkręcać, Jake zaczął mnie całować. Zasadniczo nie miałam nic przeciwko bo pasowało mi takie zajęcie, ale dziwnym przypadkiem trafiliśmy do łóżka. - skinął głową na znak, że nadąża - No a rano Feniks powiedział, że Robi mnie szukał i zauważył nas w pokoju i, że był wściekły. Przez tydzień się nie odzywał, a jak w końcu chciał się spotkać to tylko po to żeby mi wygarnąć i zerwać. Co gorsze mimo wszystko nie żałowałam i nie żałuję tamtej nocy. Co ty na to ?
-Ojej. No co ja mogę ci powiedzieć. Skoro miałaś ochotę na innego chłopaka to znaczy, że nie czułaś nic do Robiego i miałaś prawo do seksu z innym, co nie znaczy, że stawia cię to w dobrym świetle. Powinnaś była zerwać z Robim, jeżeli go nie kochałaś i potem dopiero przespać się z Jakem. - wyjaśnił i uśmiechnął się.
-Cieszę się, ze mam takiego tatę. - powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
-Czyli jakiego?
-Takiego, który mnie kocha, troszczy się o mnie i takiego, któremu mogę powiedzieć wszystko.
-Ja też się cieszę, że cię mam. Tak po prostu. - przytulił mnie.
***
-Myszo! - krzyknęłam w stronę blondyna, który stał przy szafce numer 54 i grzebał w telefonie.
-Ja! - odpowiedział równie donośnym głosem.
-Jeżeli w przeciągu 15 minut nie znajdziesz jakiejś imprezy albo nie znajdziesz ciekawego zajęcia dla naszej trójki - zrobię z ciebie mortadelę.
-No kochana, przykro mi. Idę do domku, grzecznie odrobić lekcje i podlizywać się mamusi. - zaśmiał się i wyminął mnie, kierując się do wyjścia.
-Znowu dostałeś szlaban ? - jęknęłam niezadowolona.
-Dziwisz się, wczoraj była wywiadówka. Zawalam cztery przedmioty. Mama była wściekła. - spojrzał na mnie z nad telefonu i zagwizdał - Nawet nie zauważyłem jak się odwaliłaś. Spodobasz się Luisowi.
-Bardzo śmieszne, Mikołaj. - wywróciłam oczami - A pro po gdz..
-Jest na końcu korytarza, sektora "D" . - przerwał mi, uśmiechnął się i wyszedł ze szkoły.
-Fajnie. - mruknęłam sama do siebie.
Cała nasza (ta część szkoły) jest w cholerę wielka. Dzieli się na pięć sektorów. "A" jest najdłuższy i obejmuję hol główny, stołówkę, gabinet dyrektora, sekretariat, gabinet psychologa i gabinet pielęgniarki. Ściany w tym sektorze są krwisto czerwone, szafki czarne, a podłoga żółto-kremowa. Do sektora "B" skręca się w prawo, a w nim są sale lekcyjne dla 3 gimnazjum i toalety. Ściany są niebieskie, a podłoga limonkowa. Sektor "C" to miejsce dla pierwszych klas liceum, oczywiście toalety też są. Ściany w "C" są pastelowo-fioletowe, a podłoga szara. Przejdźmy więc do najgorszego z sektorów, jego przesłanie mówi "Spieprzajcie do budynku numer 2", mianowicie sektor "D" dla klas drugich liceum. Ściany są ponuro grafitowe, a podłoga wchodzi w czerń. Oczywiście, gdy weszłam do sektora "D" zastałam...pustkę. Luis nie szedł w moją stronę więc oznaczało to, że poszedł błagać o wybaczenie pana od w-fu, który nie chciał wstawić mu 6 na półrocze ze względu na to, że z powodu choroby nie pojechał na jakieś zawody. Po kilku chwilach okazało się, że miałam całkowitą rację, ale niestety ominęła mnie ciekawa konferencja.
-Bu. - krzyknęłam, a chłopak na mnie spojrzał.
-Naprawdę myślałaś, że się przestraszę ? - zaśmiał się - Ślicznie wyglądasz.
-Myślałam i dzięki. - odpowiedziałam nieśmiało i ruszyłam za nim. Luis rzadko sprawiał komplementy dziewczynom, był wstydliwy i cichy, czego powodem jest fakt iż nie miał dziewczyny i jak twierdzi - chyba woli nie mieć.
-Więc... wybierasz się gdzieś. - mruknął i cały czas gapił się w telefon coś w nim robiąc.
-Czy ty musisz jak Mikołaj, gapić się w Samsunga zamiast zwracać na mnie uwagę? Helooo dopraszam się lepszego tolerowania i chęci przebywania w moim towarzystwie. - zaczęłam machać chłopakowi przed oczami.
-W takim razie rozumiem. Nie, nie mogę dziś nigdzie iść. Tak lubię twoje towarzystwo, więc nie strzelaj focha. Tak chcę żebyś do mnie przyszła i pomogła mi w matmie, bo inaczej rodzice usadzą mnie na całe ferie. - wymieniał, po czym spojrzał na mnie błagalnie - Pomożesz, prawda?
-Jasne, że pomogę. - uśmiechnęłam się i skierowałam się z chłopakiem w stronę jego domu.
Trololololol *-* Uwielbiam!
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaa powracasz <3
OdpowiedzUsuńBoziu jak ja się ogromnie cieszę !
Twoje rozdziały są genialne
mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej *__*
Panna Martin