Cook ocknął się i spojrzał na Amandę. Nic jej nie było, kilka zadrapań i siniaków. Autokar był w strasznym stanie. Po chwili dziewczyna się przebudziła.
-Wszystko z tobą dobrze? Nic Ci nie jest? - pytał zaniepokojony.
-Nie, raczej nie. - odpowiedziała i złapała się za głowę. Po chwili było słychać syreny karetek i radiowozów.
Policjanci wyprowadzali uczniów z autokaru, a sanitariusze zabierali tych ciężej rannych.
Amanda*
Wyszłam z autokaru, o ile można było ten grat nazwać chociażby pojazdem. Doznałam szoku, na ulicy był totalny karambol. Jak się okazało uderzył w nas samochód ciężarowy, potocznie zwany TIR. Na ulicy panował chaos, karetki zabierały rannych, albo chowali ciała w worki i odwozili czarnym karawanem prosto do kostnicy. Cook miał rozciętą rękę i siedział w karetce. Porozmawiałam z nim chwilę, a potem usłyszałam krzyki Elizy.
-Zostawcie mnie! Chce z nim jechać! - szarpała się z pielęgniarzem.
-Niech się pani uspokoi, nie może pani z nim jechać. Ten chłopak jest w ciężkim stanie. Niech pani idzie muszą panią opatrzyć. - uspokajał ją i tłumaczył jej dlaczego nie może jechać z Luisem.
-Eliza chodź. - zabrałam przyjaciółkę do najbliższej karetki. Lekarz owinął Elizę ręcznikiem i zabandażował krwawiącą dłoń.
-Wsiądźcie pojedziemy do szpitala. - powiedział facet.
Eliza*
Kiedy dojechaliśmy wbiegłam do szpitala. W rejestracji powiedzieli mi, że Luis Cordoba leży na oddziale chirurgii w pokoju 403. Siedziałam z Amandą pod jego salą i czekałam aż wyjdzie lekarz.
-Może pani wejść. - wyszedł od Luisa, a następnie ja do niego weszłam. Leżał w łóżku, był podłączony do różnych szpitalnych aparatur.
-Kotek jak się czujesz? - zapytałam, a po policzku mimowolnie pociekły mi łzy.
-Kocham Cię - odpowiedział, jednak nie na pytanie, które mu zadałam. Słychać było, że nie ma sił mówić.
-Ja ciebie też. - w tym momencie można było powiedzieć, że ryczałam. - Będzie okej. - przytuliłam go.
-Nie będzie Eliza - wychrypiał - Jestem cały połamany, nie czuje swojego ciała, a jak zapytałem lekarza co ze mną jest, to nawet nie odpowiedział.
-Nie mów tak, proszę cię - mówiłam przez płacz.
-Kocham Cię, pamiętaj. - powiedział cicho.
-Nie rozmawiaj ze mną jakbyś się żegnał! - Luis zaczął zasypiać - Luis do cholery!
Krzyki nie pomagały, po chwili usłyszałam piszczenie aparatury. Czułam się strasznie, do sali wbiegli lekarze, a ja straciłam przytomność.
Obudziłam się w sali szpitalnej. Koło mnie siedziała zapłakana Amanda i nic nie mówiący Mason.
-Co z Luisem ? - zapytałam i zaczęłam panikować - Odpowiedzcie do cholery co z moim chłopakiem !
-Eliza będzie okej. Już nic nie możemy zrobić. - uspokajał mnie przyjaciel.
-Chce się z nim zobaczyć rozumiecie! - zaniosłam się płaczem. Dla mnie to był już koniec, Luis był dla mnie wszystkim, a teraz go nie ma...CDN
__________________________________
Jest 16. I tak oto niestety Luis wyzionął ducha (*). Mam nadzieję, że się podoba. Mam dość tego, że nie wiem ile osób to czyta więc moja dobroć się kończy NIE BĘDZIE 4 KOMENTARZY - NIE BĘDZIE ROZDZIAŁU , 4 KOMENTARZE - 17 ROZDZIAŁ ;D
czemu, aż tak tragicznie ?
OdpowiedzUsuńAle przyznam zapiera dech w piersiach :)
cudny :)
OdpowiedzUsuńJest boski!! Ale pls daj dziś next'a. Luis umarł? :o Też się chyba popłacze...
OdpowiedzUsuńGenialne ale smutne zarazem... Nie moge sie doczekac nastepnego :-)
OdpowiedzUsuń