czwartek, 4 lipca 2013

~Rozdział 17~ '' ... On jest o ciebie zazdrosny...''

2 miesiące później - 21 marca - Szkoła - *Eliza

Było mi ciężko, przez 2 miesiące regularnie odwiedzałam psychologa. Rodzice, nauczyciele i przyjaciele strasznie mnie wspierali. Przez ten czas zrozumiałam, że Luis nie chciałby żebym płakała i zamykała się w sobie, więc nastawiam się do wszystkiego coraz bardziej pozytywnie. Przyjaciele nawet namawiają mnie żebym znalazła sobie w 'kimś' większe wsparcie, oczywiście mają na myśli żebym próbowała znów znaleźć sobie kochającego chłopaka. Ale na to przyjdzie czas, jest coraz lepiej. Chodzę do niego na cmentarz najmniej raz w tygodniu, nawet z nim rozmawiam, choć ludzie nazwaliby to rozmawianiem z nagrobkiem dla mnie to bardzo ważne. Znów się uśmiecham, żartuję i wierze, że będzie coraz lepiej. Po tym czasie dopiero dziś wracam do szkoły i myślę, że zapowiada się miły dzień.
-Hej wam słodziaki. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Ja i on. Nie, nie, nie co to, to nie. - brunetka kręciła przecząco głową.
-Ale dlaczego? Tak ładnie razem wyglądacie, może nauczysz Cooka kochać, co? - drażniłam się z przyjaciółką.
-Oj nie kochana przyjaciółko. Jak bym się zakochał nie był bym sobą. Byłbym jakąś tandetną przeróbką mnie. - mówił blondyn.
-No cóż, trudno. ale zatrzymam złudne nadzieje. - westchnęłam.
-Hej Amanda. Nie masz może wolnej soboty, poszlibyśmy do kina, co ty na to ? - podszedł do Amandy, Olek, nasz kolega z klasy. Wysoki szatyn, jasne oczy, przystojny to on był, ale nieśmiały.
-Pewnie, bardzo chętnie, ale wole się upewnić. To randka tak ? - uśmiechnęła się do niego.
-Jasne, że randka. To przyjdę po ciebie o 19:00. Mój numer masz więc w razie co, dzwoń. - puścił do niej oczko i poszedł do swoich znajomych.
-Ten to ma tupet, co on sobie myśli, że może mieć każdą czy co. Zwykły dupek, ty chyba nie zmierzasz tam iść ? - mówił z tego co było widać zazdrosny Mason.
-Zamierzam, a co ? - śmiała się Amanda - Zazdrosny jesteś?
-Ja? Pff jasne, że nie, ale zasługujesz na lepszego chłopaka niż ten koleś. Ale spoko to tylko moje zdanie. - rozłożył obronnie ręce i poszedł pod sale lekcyjną.
-On jest o ciebie zazdrosny. - śmiałam się - Cook jest zazdrosny.
-Nie wiem co mu jest ale mnie też to bawi - śmiała się razem ze mną.

GODZINA Z WYCHOWAWCĄ - SALA NR. 16

-Emm... Dzień Dobry, przepraszam za spóźnienie. - wszedł do sali jakiś chłopak. Był przystojny, nawet bardzo przystojny.
-Uwaga słuchajcie dzieci. To jest Dominik, wasz nowy kolega z klasy. Bądźcie dla niego mili. - przedstawiła chłopaka nauczycielka. Chłopak usiadł za mną, tym samym dosiadając się do Masona. Ta lekcja strasznie mi się dłużyła, nie miałam nawet z kim pogadać, bo Amanda poszła do góry do pielęgniarki na pobranie krwi. Mnie i innych oczywiście też to czekało. Chodzi się tam parami, tak jak numery w dzienniku. Amandzie trafiło na Olka, po czym Cook troszeczkę się oburzył. Po kilku minutach wybawił mnie dzwonek na przerwę. Poszłam na stołówkę i zajęłam tradycyjnie te same miejsce, oczywiście od razu pomyślałam o tym, że nie zobaczę tu już Luisa, mimo tego nie chciałam żeby ktoś zajmował jego miejsce. Dosiadł się do mnie Cook z Dominikiem. Cook zajął swoje miejsce a nowy chłopak miejsce Luisa, nie spodobało mi się to.
-Tu jest zajęte - powiedziałam niepewnie.
-Okej, sorki. - odpowiedział lekko zmieszany.
-Eliza wszystko okej? - zmartwił się Cook.
-Tak, ale wole żeby tu nikt nie siadał okej? - powiedziałam cicho do przyjaciela, a niestety zbierało mi się na płacz.
-Eliza - ochłonęłam i podałam rękę nieznajomemu.
-Dominik. - odpowiedział i się uśmiechnął. Miał ładny uśmiech.
-O idzie nasza zguba - zaśmiałam się. Zobaczyłam wchodzących na stołówkę, rozbawionych Amandę i Olka.
-Co on sobie kurwa myśli. - oburzył się Mason.
-On ja podrywa, a ty jesteś zazdrosny. - zaśmiałam się - Taka kolej rzeczy kochany.  Dominik również się zaśmiał chyba zajarzył o co chodzi.
-No hej wam - skierowała do nas brunetka - A ty to kto?
-Dominik - przedstawił się.
-Fajnie nowy kolega w szkole.

Po przerwie - matematyka - sala nr. 4

-Dobrze więc do pielęgniarki ma teraz iść, Dominik i Eliza. - powiedział Cruz. Zawdzięczałam temu nauczycielowi wiele, wsparcie psychiczne jak i wsparcie w nauce. Udałam się na 2 piętro do pielęgniarki razem ze znajomym. Mu pobieranie krwi przeszło bez problemu, a mi niestety nie.
-Jejku, co ta krew nie chce ci lecieć dziewczyno. Co ? - pytała pielęgniarka.
-Nie wiem, ale zaraz zemdleje - mówiłam i strasznie było mi słabo.
-Ale bez takich kochana. Nie mdlej mi tu. Ej. - mówiła do mnie. Niestety próbowałam się trzymać ale nie dałam razy zemdlałam. Przebudziłam się w gabinecie pielęgniarki.
-Lepiej się czujesz? - pomogła mi wstać.
-Trochę - odpowiedziałam.
-Masz - Dominik podał mi szklankę wody.
-Dzięki - wysiliłam się na uśmiech i upiłam łyk chłodnej wody.
-Eliza, kochana ty moja. Musze dać ci skierowanie do szpitala, pojedziesz tam z mamą. Jesteś jeszcze zestresowana tym wszystkim, tym wypadkiem, śmiercią chłopaka. Radziłabym ci zostać jeszcze z miesiąc w domku, albo do końca roku szkolnego. Powiedz jak to jest. - tłumaczyła mi pielęgniarka.
- Jest okej tylko myślałam, że jak wrócę do szkoły będzie łatwiej, ale w każdej klasie czy nawet  jak przejdę przez korytarz chce mi się płakać. - nie wytrzymałam poleciały mi łzy. W szkole nie było tak łatwo jak myślałam.
-Posłuchaj ja póki co zadzwonię do twoich rodziców, wyjaśnię im w czym rzecz. Pojedziesz z nimi do szpitala poleżysz 3 dni, dadzą ci coś uspokajającego i pobiorą krew, zrobią badania. I chyba będziesz kontynuować wizyty u psychologa, co? Wiesz tak będzie lepiej.
-Mhm. - starałam się uspokoić - Ale będę mogła iść potem do szkoły?
-Za tydzień, dwa okej ? - spojrzała na mnie i starła łzy z policzka.
-Okej. - uśmiechnęłam się.
-Wiesz pójdę po twoje rzeczy i zaraz wracam, bo muszę porozmawiać z Thomem, okej?
-Mhm. - pielęgniarka wyszła a ja zostałam z Dominikiem. ale się nasłuchał samych złych rzeczy o mnie.
-Przepraszam, że musiałeś to wszytko słyszeć - powiedziałam do niego.
-Nie martw się byłem w takiej samej sytuacji jak ty, wiem jak się czujesz. - uśmiechnął się do mnie.
-W tej samej?
-Tak umarła mi mama, ciężko mi było. Tym bardziej, że zostałem z ojczymem. - mówił spokojnie jak na taką sytuacje - Będzie okej, uwierz.
-Mam nadzieję. - poprawił mi humor, dobrze mi się z nim rozmawia, może być z niego fajny przyjaciel...CDN
______________________________________
Jest. Tak strasznie wam dziękuję za te 4 komentarze. : ) Polepszyliście mi humor naprawdę. Więc 4 KOMENTARZE - 18 ROZDZIAŁ

5 komentarzy:

  1. HahhaHAH Mason zazdrosny!!! Super!!! Nareszcie się zakochał!! :D Chyba! Czekam na następny!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Oby tak dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. na prawdę ciekawe wpisy , ciekawy rozdział rozwijaj się ;) !

    runwaay.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. uhuh zazdrośnik z tego Masona :D
    tak wgl trafiłam tu przypadkiem pierwszy ras więc się na razie nic nie wypowiadam , ale widzę że świetnie ci to wychodzi :D
    Zabieram się do czytania wcześniejszych rozdziałów ;)+ zapr w wolnej chwili do mnie ;3
    blog założony dziś - amatorsko ;3 też z opowiadaniami :)
    http://szarawa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń