środa, 12 lutego 2014

♥ Rozdział 32 ♥ ''Sylwia ty dziwko, gdzie jesteś!? ''

->Rok później<-

-Mason mój ukochany przyjacielu czeka cię niesamowita osiemnastka. - zapowiedział Olek.
-Zasadniczo nie wiem coście wymyślili, ale już się boję. - zaśmiałem się i wskazałem na jakiegoś nastolatka, którego babcia szarpała za rękaw.
-To ma koleś przejebane. - Lu wybuchnął śmiechem.
-I to jak. A pro po jak tam twoja córusia? - zapytałem i usiadłem na pobliskiej ławce.
-Ma się dobrze, ale Eliza jest wykończona. Nie pamiętam kiedy ostatni raz porządnie się wyspała. - westchnął zmartwiony.
-Biedaczka, normalnie to byłaby zadowolona z niewyspania, ale tu chodzi o dziecko, a nie o ciebie. - podsumował szatyn.
-Boże, tak masz rację. - przytaknął.
-Wiesz nigdy bym nie pomyślał, że dogadam się z moim dawnym wrogiem. - palnąłem kompletnie odbiegając od tematu.
-Ja też. W końcu nie z każdym człowiek kłóci się o dziewczynę, tym bardziej, że chodziło o Ams.
-Upominam świętej pamięci Ams. - mruknął Luis - Trochę szacunku dla zmarłych.
-Racja. 
Nagle zapadła grobowa cisza. Wszyscy myśleli w tym momencie, że poruszyli nie ten temat co trzeba w mojej obecności. Mylili się - Amanda jest szczęśliwa, dobrze o tym wiem. 
-Ogólnie rozglądam się po owych stworzeniach płci żeńskiej, ale za chiny nie ma żadnej z fajnym charakterem. Poznałem już 3 spokojne, 2 ryczące z byle powodu i 4 feministki. Zwariuje jak nadal będę sam. - wymieniałem wymachując im przed twarzami palcami.
-Jutro twoje urodzinki, powinna ci się przytrafić jakaś w prezencie. - uspokajał mnie brunet.
-Ha-ha-ha. Szukam dziewczyny na stałe, nie do łóżka.
-Będzie ciężko. - obydwoje zanieśli się śmiechem.
-Śmiejcie się dalej. Na pewno to mi pomoże. - oparłem się o sosnowe deski pachnące świeżą farbą.
-Kurwa. - zakląłem gdy domyśliłem się, że są świeżo malowane.
-Ty to masz pecha Cook. 

Następny dzień - Klub GO-GO Maura - Mason

-Bardzo ciekawie się zapowiada. - przyznałem i usiadłem z chłopakami na sofie. Byliśmy w nie dużym pomieszczeniu z mini sceną i rurą. Jak to zobaczyłem myślałem, że wybuchnę śmiechem. Tego się szczerze po nich nie spodziewałem. Po kilku minutach zaczęła lecieć miła dla ucha muzyka i wyszła - jak zauważyłem - młoda dziewczyna w skąpym stroju, która zaczęła tańczyć. Oczywiście Luisowi i Olkowi było w głowie tylko jedno. Mnie natomiast zaciekawił tatuaż znajdujący się na lewej łopatce blondynki. O ile dobrze spostrzegłem przedstawiał tzw. symbol grzechu, czyli krzyż i ugryzione jabłko. Był niewielki i pasował do śniadej cery, szczupłej tancerki. Kiedy skończyła, zza ''kulis'' wyszedł Undertaker, nasz znajomy z jak widać dziwnym przezwiskiem. Był menadżerem tego klubu i jednocześnie bardzo dziwnym sprzedawcom w zakładzie pogrzebowym - stąd ksywka Grabarz.
-Amelko, a może tak jeszcze jedna piosenka... bo nie ma jeszcze Sylwusi. - powiedział do dziewczyny swoim piskliwym głosem.
-Jak ja ci kurcze zaraz dam Amelkę to.. - przybliżyła się do niego o kilka kroków i skutecznie go przegoniła.
-Ale my nie mamy nic przeciwko. - odezwał się Olek, a ona zmierzyła go wściekłym wzrokiem - Nic nie mówiłem.
-Prawidłowo. - uśmiechnęła się i wyszła. Wyszliśmy na korytarz i kierowaliśmy się teraz na  imprezę w naszym ulubionym nocnym klubie. Na korytarzu usłyszeliśmy wołanie Amelii.
-Sylwia ty dziwko, gdzie jesteś!?
-No idę, idę! - odpowiedziała jej niska brunetka, która szła z naprzeciwka.
-Boże ta dziewczyna ma niezły charakterek. - zaśmiał się Luis - Ktoś dla ciebie Mason.
-A żebyś wiedział - przytaknąłem rozbawiony.
__________________________________________________
Podoba się ? Proszę, jeżeli nie chcę się Wam komentować oceńcie tymi przyciskami poniżej. <3


1 komentarz: