poniedziałek, 21 października 2013

♥ Część 2, Rozdział 5 & 6 ♥

Rozdział 5.
Akcja dzieje się 4 lata później. Objaśniając Amanda (i reszta z jej klasy) ma 21 lat, a jej syn Filip 4 lata. W obecnym czasie większość osób, a raczej znaczna większość mówi tu do Masona-Freddie. Po jego prawdziwym imieniu.

03.03.2015/Londyn/Amanda
-Karola nie wiem jak ci dziękować, że z nim zostaniesz. Te egzaminy są naprawdę bardzo ważne. - mówiłam ubierając buty.
-Nie masz za co. Cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnęła się rudowłosa.
-Dobra ja idę, pa. - podeszłam do synka i dałam mu buziaka po czym wyszłam do szkoły. To ostatni tydzień w Anglii. Gdy tylko będą wyniki egzaminów, razem z moim synkiem wracamy do Gdańska. Nie mogłam się już doczekać spotkania z Elizą, mamą i moim bratem Mateuszem. Nie wspomnę już o tym jak bardzo tęsknie za Luisem i Cookiem. Na szczęście już 11 marca zobaczę część z nich.

                                           ***

Karolina

-Karolina... - zaczął Filip.
-Hmm? - spojrzałam na chłopca.
-Mama ostatnio dziwnie się zachowuje. - opadł na kanapę i westchnął.
-Bo mama ostatnio dużo myśli o waszym wyjeździe do Gdańska. - tłumaczyłam - Jest po prostu szczęśliwa, że tam wraca.
-Mhm, a mama będzie miała tam chłopaka? - spojrzał na mnie.
-A skąd takie pytanie? - zaśmiałam się i poczochrałam mu włosy.
-No bo on wtedy podlizywałby się mi, żeby przekonać do siebie mamę. Tak powiedziała ciocia Eliza. - odpowiedział.
-Aha, ciekawa teoria. - uśmiechnęłam się - Ciocia miała trochę racji.
-Ale plus dla mnie, będę dostawał prezenty, a mamy i tak nie oddam. - wyszczerzył się i pobiegł do pokoju.
-Dzieci.. - westchnęłam rozbawiona.

                                         ***
Freddie

-Szefie! - krzyczała do mnie Emila
-Coś się stało? - zatrzymałem się - Krzyczysz i krzyczysz.
-Mam sprawę. - wyjaśniła i podgryzła nerwowo wargę.
-Słucham. - powiedziałem siadając przy biurku. Mój ojciec nie żyje od pół roku, a ja przejąłem po nim rodzinną firmę. Minęły już 4 lata odkąd urwał się kontakt między mną, a Amandą. Dwa pierwsze lata, nazwałbym katastrofą, chodziłem przybity, często zdarzało mi się coś wypić i umarła moja siostra. Popełniła samobójstwo, zostawiła tylko kartkę, a na niej napisała, że nie daje sobie rady, że jest jej ciężko. Cóż chyba nic nie mogliśmy zrobić. Kogo za to obwiniam? Oczywiście, że siebie. Mogłem zostać z nią na noc w domu, ale ja oczywiście wolałem iść szlajać się po parku i użalać się nad sobą. Po tym wszystkim jednak powiedziałem sobie, że wezmę się w garść i, że będę korzystać z życia tak jak trzeba. Jednak przez te wszystkie lata zadaje sobie pytanie- Dlaczego Amanda wyjechała? . Nadal mam nikłą nadzieję, ze ją wkrótce zobaczę i mam nadzieję, że nastąpi to szybko.
-Słuchałeś mnie? - warknęła i wyrwała mnie z zamyśleń.
-Nie. Dobra gadaj. - pośpieszyłem ją.
-No bo z Anglii przyjeżdża moja znajoma i chciałabym się zapytać czy nie znalazło by się dla niej jakieś stanowisko?
-Wiesz chociaż jaką szkołę ukończyła? - zapytałem i uniosłem brwi.
-Liceum Ogólnokształcące nr. 5, profil humanistyczny i dwu letnie studia językowe.
-Dobrze to w takim razie jak już przyjedzie to niech mi się tu stawi, okey?
-Jasne. Dzięki. - Uśmiechnęła się.
-Nie ma za co. - odwzajemniłem uśmiech - A Emila.. Dobra nie ważne i tak już wyszła.

                                           ***
Eliza

Pochmurny, chłodny dzień. Tak bynajmniej zapowiadało się także kilka następnych. Leżałam w łóżku i gapiłam się w sufit. Nie miałam ochoty wstawać, a Luis już dawno buszuje po domu.
-W końcu wstałaś - powiedział wchodząc do pokoju.
-Nikt nie powiedział, że wstałam. - zakryłam głowę kołdrą, bo Lu odsłonił okno. Poczuła, że siada na łóżku.
-Wstaniesz. - mruknął całując mnie po szyi - Albo ja ci w tym pomogę.
-Chyba poczekam -zaśmiałam się i odwróciłam. Teraz chłopak był nade mną. Pocałowałam go.
-W takim razie najwyraźniej wybierasz drugą opcje. - brunet zrzucił ze mnie kołdrę, potem zabrał z pod głowy poduszki, a na samym końcu złapał mnie za nogi i zsuną z łóżka.
-No okey, okey! - krzyknęłam i się uśmiechnęłam - Wstaje.

                                            ***
11.03.2015/Sylwia/Dom rodzinny Amandy

-Roger, gdzie są kluczyki od samochodu?! - krzyczałam nerwowo ich szukając.
-Ja je mam. - powiedział cicho chłopiec i wysunął w moją stronę rączkę, w której trzymał kluczyki.
-Cale szczęście, chodź tu. - kucnęłam i dałam synkowi buziaka - Pilnuj tatusia, okej?
-Dobrze - odpowiedział i mnie uściskał - A ty nie zgub Amandy i Filipa.
-Okej. - zaśmiałam się - To pa kochanie.
-Pa  - pocałował mnie mąż..
-To było do małego, ale niech ci będzie. - uśmiechnęłam się i wyszłam z domu.

Rozdział 6.
Akcja rozgrywa się na lotnisku w Gdańsku.

Amanda

-Hej mamo. - przytuliłam rodzicielkę.
-Hej skarbie. - uśmiechnęła się - No witam, witam mojego wnuka cwaniaczka. - chłopczyk szeroko się uśmiechnął.
-Chodźcie bo Mateusz już na was czeka, no, a Roger wyjdzie jak tylko my wejdziemy. Śpieszy mu się do pracy.
Poszliśmy na parking i wsiedliśmy do samochodu. W końcu wracam do domu. (...)
-Babciu? - odezwał się Filip.
-Tak skarbie? - odpowiedziała.
-Będziemy mieszkać razem? - zapytał.
-A no będziemy. - uśmiechnęła się.
-Ale nie długo, bo od przyszłego tygodnia wynajmujemy mieszkanie. - dodałam.
-Oooo.. - mój synek wyraźnie wykazał niezadowolenie - Nie będę miał się z kim bawić.
-Oj tam, oj tam. Mama już niedługo pewne sprowadzi sobie kogoś do domu i będzie cię do babci odprawiać. - kobieta się zaśmiała.
-Mamo. - zwróciłam się do mamy, znaczącym głosem.
-Co to znaczy sprowadzić sobie kogoś do domu ? - zapytał mój ciekawski synek.
-Nie interesuj się. Za młody jesteś. - odpowiedziałam i się zaśmiałam.
-To nie fair. - westchnął.

                                                 ***
-Hej słodziaku. - krzyknęłam wchodząc do domu, a Mateuszek mocno mnie przytulił.
-Cześć. - odpowiedział.
-Dobra to dzieciaki idźcie się pobawić. Już. - powiedziała mama.
-Okej. - odpowiedzieli zgonie i pobiegli na piętro.
-Więc. Nikogo nie masz? - zaczęła.
-Nie mam, ale zamierzam w najbliższym czasie kogoś sobie znaleźć. - wyjaśniłam.
-Słońce, ale pamiętaj. Filip jest najważniejszy. - ostatnie zdanie powiedziałam równo z nią.
-Wiem. usiadłam do stolika w salonie i upiłam łyk kawy - Krystian chciał się ze mną spotkać.
-Krystian to nie jest facet dla ciebie, córcia. Jest porywczy i nie miły. - westchnęła i dosiadła się do mnie.
-Ale pomyśl, jest starszy, odpowiedział.. - przerwało mi pukanie do drzwi - Otworze.
Wstałam z kanapy, podeszłam do drzwi, przekluczyłam je i otworzyłam.
-Witam. - powiedział uśmiechnięty Luis.
-Boże, jak ja się za tobą stęskniłam. - uściskałam chłopaka - Wejdź.
-A gdzie twoja narzeczona ? - zapytałam, przygotowując w tym czasie kawę dla przyjaciela.
-Nie mogła dziś przyjść, leży w łóżku z gorączką. - wyjaśnił.
-Szkoda.. a mama gdzie. - rozejrzałam się po salonie.
-Wchodziła do góry do dzieciaków. - powiedział brunet.
_______________________________________________________
A więc są 2 rozdziały w jednym poście. : ) Komentujcie to naprawdę motywuje, nie dziwcie się potem, że nic nie dodaje. Piszcie swoją opinię :**



4 komentarze: