Znów te same dźwięki - lekarze, pielęgniarki, ale tym razem w pokoju był ktoś jeszcze. Poczułam delikatny zapach męskich perfum zmieszany z ... truskawkami. Jaki normalny chłopak pachnie truskawkami ?! Uchyliłam lekko powieki, żeby zobaczyć kto gości w moim skromnym 'mieszkanku'. Był to Cook, pachnący truskawkami. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ciężko było mi się kontrolować. Na całe szczęście usłyszałam jak chłopak się ulatnia, mrucząc pod nosem, że potrzebuje kawy. Nie wytrzymałam, emocje przejęły kontrolę nad moim ciałem. Wiłam się po łóżku nie mogąc się uspokoić, a ktoś niestety przerwał mi dobrą zabawę.
-Amanda! - krzyknęła podniecona Eliza.
-Wow! Aż tak cieszy cię mój widok ? - uśmiechnęłam się i przytuliłam przyjaciółkę.
-Jasne, ale lepiej wytłumacz mi z czego się tak śmiałaś.
-Pachniał truskawkami. - na samo wspomnienie znów zapanował nade mną śmiech.
-Kto? - zaśmiała się. Ujrzałam cień jakiejś osoby i ułożyłam się jakbym nadal spała.
-Cicho. - szepnęłam - Jakby co nie obudziłam się, jasne?
-Okey. - odpowiedziała zdziwiona. Usłyszałam jak do sali wchodzi Pan Truskawka.
-O hej Liz, nie widziałem jak wchodziłaś. - przytulił ją.
-Hej. Umm...czy ty pachniesz.. truskawkami. - zmarszczyła brwi. Przyglądałam się im ukradkiem.
-Boże, aż tak czuć? - westchnął.
-Tak. - odpowiedziała mu śmiechem.
-Wina Adri. Wypsikała mi cały pokój truskawkowym perfumem, a zostawiłem tam torbę do szkoły. Musiałem wejść, tym bardziej, że nikogo już wtedy nie było w domu. - zażalił się na siostrę.
-Ona to ma pomysły.
-Głupek. - mruknęłam. Przecież mógł sobie zrobić wagary.
-Co? - podszedł do łóżka, a ja lekko wyjęłam prawą rękę spod pościeli i ukułam go w bok.
-A to, truskaweczko. - otworzyłam oczy i się roześmiałam. On odwdzięczył mi się tym samym, łaskotając mnie po brzuchu.
-I co teraz, hm? - uśmiechnął się cwaniacko i na chwilę zaprzestał dręczenia mnie.
-Teraz panna Blood ubierze się i pojedzie do domu, młodzieńcze. - odezwał się mój lekarz, który zawitał waśnie do sali.
-Mogę? - zapytałam dla pewności.
-Tak, twoja mama czeka na dole w samochodzie. - uśmiechnął się.
-Nareszcie. -odetchnęłam z ulgą i zaczęłam się ubierać, a lekarz wyszedł, bo wołała go pielęgniarka.
-Dlaczego ja o niczym nie wiedziałem? - zapytał Mason.
-Bo obudziłam się wczoraj wieczorem i na nowo poszłam spać. - wyjaśniłam.
-Ej ja muszę iść. Sorry, ale idę z Luisem do kina. - dziewczyna spojrzała na nas przepraszająco i wyszła.
-Mają mały kryzys i starają się go załagodzić. - wyjaśnił blondyn.
-Ciekawe...
CND...........................................
_____________________________________________________
Wiem, że nie jest długi, ale jest. Do nie usunięcia bloga zmotywowała mnie Agnieszka Williamson. Miałaś rację mówiąc, że inni mogą jeszcze kiedyś chcieć to przeczytać. Nie mogę Wam obiecać, że jutro coś napiszę, ponieważ czeka mnie szkoła, ale ustalę sobie wolne dni w styczniu i także te luźniejsze, po czym pojawi się zakładka z kalendarzem na styczeń co do terminów rozdziałów. Buziaki :**
booooski ;D
OdpowiedzUsuńSuper!!!
OdpowiedzUsuń